18.02.2011, 23:12 | #41 |
baba_od_motylków ];->
Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Poznań
Posty: 30
Motocykl: "Błękitka" 600V
Online: 14 godz 25 min 0
|
znów ode mnie
ODCINEK 4 Stali pod niewielką budką, wciśniętą między dwie zabytkowe kamienice starego rynku Braszowa. Stali oni i chyba połowa mieszkańców, zwabieni szyldem „najlepsze lody w mieście”. Zdecydowanie wyglądały jak najlepsze lody w mieście, ale Bartka mina wyraźnie sugerowała, że bezpieczniej będzie wyjść z kolejki i udać się na spacer. Dokładnie chwilę wcześniej skończyli pałaszować obiad składający się z sałatki ziemniaczano-szpinakowej, zapiekanki mięsnej z wyraźnymi wpływami kuchni węgierskiej i…słynnej Ciorby de Butry. -„Ty chcesz to jeść, przecież to flaki…to jest zupa z brzucha!!!” -„Hehe dokładnie - trafiłeś w dosłowne tłumaczenie tej nazwy.” J Basia obiecała sobie, że bez Ciorby de burty nie wyjedzie z Rumunii i koniec. Za dużo się o niej naczytała i nasłuchała, żeby teraz nie spróbować. Warto tu jednak zaznaczyć, że Ciorba de butra w niczym nie przypomina poczciwych polskich „flaczków” – jest bardzo maślana, przez co lekko słodka, złamana smakiem papryki, kwaśnej śmietany i octu…bardzo specyficzna. Sam Braszów to miasto kontrastów. Zanim wjedzie się na starówkę trzeba przemknąć przez szerokie, pięciopasmowe ulice nowoczesnego centrum, ze szklanymi wieżowcami, szybkimi samochodami i ludźmi w garniturach, ale starówka…Ta wygląda jakby przeniesiona w czasie – niewielka, cicha, przytulona z jednej strony do zielonego wzgórza, nie miała szans na wielki rozwój. I dobrze, pozostał tam klimat, małego miasteczka, nad którym pieczę sprawował wielki Czarny Kościół (Biserica Neagră). 25.08.2010 Było wcześnie i na campingu panował jeszcze spokój. Wstawało się bardzo przyjemnie. Nikt tym razem nie zasnął na szyszce, więc obyło się bez porannego „ałaaałaałlłałaaaaa”. Do tego wczoraj przezornie ustawili wyjście namiotu na wprost zielonych wzgórz otaczających okolicę, a kawa z takim widokiem smakowała wspaniale. Pili ją w ciszy. Widać było, że Bartek odpłynął myślami w niedaleką przyszłość... -”Zbieraj się filozofie, dziś przed nami dużo roboty.” Szurnięcie w łokieć wyrwało go z zamyślenia. Kolejny na trasie był Zamek w Bran. Mroczna siedziba groźnego Draculi. Miejsce rodzimych legend i tajemnic… -„Jak myślisz, będą ciężkie, zamszowe kotary w oknach i ponure lochy?” -„Mhm, i jeszcze dużo czosnku i ekipa filmowa z Hollywood.” -„Śmiej się…podobno gdy rozkopali jego grób, w środku był tylko szkielet konia i pierścień, a po nim ani śladu… .” Jednak jak to bywa z miejscami owianymi legendą, całe zastawione było stoiskami z pamiątkami, kolejkami do wejścia, kolejkami do toalet, kolejkami do bankomatów, kolejkami po picie i kolejkami, bo tak. A zamek? A zamek był uroczy…dokładnie tak – u-ro-czy. Przytulny, malutki, wybiałkowany, z drewnianymi podłogami. Nawet dzisiaj dałoby się w nim zamieszkać. Mimo to ferajna postanowiła dość szybko zakończyć zwiedzanie. Tłumy nie dały się skupić na finezyjnie wykonanych klamkach, koronkowych ornamentach, mistrzowsko wykonanych, metalowych okuciach, czy rzeźbionych meblach. -„To co? Do Rasnov?” Chwile się wahali czy chcą ponownie pchać się w ścisk, ale jeden rzut oka do przewodnika i sprawa była jasna. Z Bran do Rasnow był rzut beretem… Ledwo zdążyli zdjąć kaski z głów, gdy za plecami usłyszeli znajomy, metaliczny warkot. -„Wybieracie się na górę? Wydaję mi się, że razem będzie raźniej?” – Siwy pan zsiadający z choppera absolutnie nie miał zamiaru tracić czasu na turystyczne konwenanse. -„Pewnie, że się wybieramy!”. dla rozrywki - znajdź Tadzika Grupa zwiedzająca pod wezwaniem przedniego koła już w połowie podejścia do warownych budowli, liczyła osiem osób. Wszyscy słuchali opowieści siwego pana, którego historie przyprawiały o zawrót głowy. Zadawało się, że był wszędzie, że znał każde miejsce, że spotkał każdego człowieka na Ziemi. „Czy ja kiedyś będę mógł opowiedzieć choć połowę takich historii?” „Chciałabym przeżyć tyle przygód.” Było prawie pewne, że w głowach pozostałej grupy pod wezwaniem kłębią się te same myśli. Siwy pan odwrócił się w ich stronę… -„ Dzieci, macie jeszcze czas…ale najważniejsze, to robić co się kocha i nie słuchać tych, co mówią, że nie warto…cała reszta popłynie już z serca… .” Wydawało się, że siwy pan czyta im w myślach… Wyjechali z Rasnow zdecydowanie za późno. Dzień pod koniec sierpnia nie był już taki długi, a było już głębokie popołudnie i zastanawiali się czy zdążą. -„Próbujemy? Musimy spróbować…” Basia tylko kiwnęła głową. Trzeba przyznać, że nie jechali przepisowo – musieli jak najszybciej dostać się do Pitesti i zahaczyć o ostatnią na trasie stację benzynową… Kiedy dojechali do skrzyżowania dróg była osiemnasta… -„Jesteśmy za późno, kurczę jesteśmy za późno, nie przejedziemy…” -„Nie denerwuj się, mamy jeszcze 3 godziny do ciemnego…lepiej wyobraź sobie ten zachód słońca, który nas czeka…” Uspokoił się, ale pod skórą czuć było napięcie. To już nie było zdenerwowanie, to było uczucie podobne do tego, które odczuwają dzieci przy wigilijnym stole, zerkając ukradkiem pod choinkę… Na skrzyżowaniu skręcili w lewo…Była 18:20 gdy minęli znak z informacją „Droga 7C, długość: 157 km (?-różne źródła), najwyższy punkt: 2034m n.p.m., zimą zamknięta dla ruchu kołowego.” |
19.02.2011, 12:50 | #43 |
Zarejestrowany: Oct 2010
Miasto: Białystok
Posty: 180
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 2 tygodni 3 dni 23 godz 14 min 40 s
|
"Najważniejsze, to robić co się kocha i nie słuchać tych, co mówią, że nie warto… Cała reszta popłynie już z serca… "
Relacja Piszta, nie czekajta! |
19.02.2011, 15:03 | #44 |
kto hamuje nie wygrywa
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Ostromecko
Posty: 881
Motocykl: RD07
Przebieg: 100+
Online: 1 miesiąc 11 godz 35 min 7 s
|
__________________
85% szans na przeżycie mają pacjenci trafiający na "stół" w ciągu godziny od urazu |
19.02.2011, 20:59 | #45 |
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Ustroń
Posty: 237
Motocykl: RD07a
Przebieg: 95000
Online: 1 tydzień 3 dni 23 godz 10 min 45 s
|
|
21.02.2011, 22:09 | #47 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 2,392
Motocykl: RD04
Przebieg: 40.000
Online: 3 miesiące 2 dni 45 min 49 s
|
no no no :-)))))))))))))))
|
22.02.2011, 00:04 | #49 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Poznań/Złotów
Posty: 355
Motocykl: CRF1000/CRF300
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 15 godz 57 min 55 s
|
dziś powinien wjechać kolejny odcinek, sory za "nieregularność" ale zapierdziel w pracy zmusza...
|
22.02.2011, 01:22 | #50 |
Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Poznań/Złotów
Posty: 355
Motocykl: CRF1000/CRF300
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 15 godz 57 min 55 s
|
ODCINEK 5 Szosa Transfogarska ma mroczą przeszłość. Stworzona jako obiekt militarny w latach 1970-74 na rozkaz Nicolae Ceauşescu, pochłonęła bajońskie sumy pieniędzy i liczne ofiary ludzkie. Nazwę zawdzięcza pasmu Gór Fogarskich, przez które przebito się przy użyciu 6 milionów kilogramów dynamitu… Nie mogli domyślać się co zobaczą, Niby przejrzeli zdjęcia, niby się naczytali, ale być tam to przecież zupełnie co innego. Tuż za tablicą informacyjną pojawiły się dwa mosty i kilka zakrętów, co podkręciło atmosferę oczekiwania, ale już po chwili droga zrobiła się bardzo dziurawa i mało ekscytująca. Widoki zasłaniały krzaki. -„Coś tu jest nie tak, gdzie te zakręty, co tu się dzieje?” -„Spokojnie – ta droga ma ponad 100 km, doczekasz się.” -„Nie doczekam… .” W głosie słychać było lekko naburmuszoną nutę. No tak, czasami nawyki z dzieciństwa biorą nad nami górę J. Dla pocieszenia, na postoju zamontowali sprzęt nagrywająco – pstrykający i tak przygotowani ruszyli na spotkanie z pięknem Karpat. Z każdym kilometrem okolica robiła się coraz bardziej intrygująca. Przez pewien czas jechali wzdłuż jeziora powstałego po zbudowaniu zapory na rzece Ardżesz. Gdzieniegdzie pojawiały się drobne wodospady. W końcu i asfalt zaczął się zmieniać i podjazd robił się bardziej stromy… Słońce powoli opadało rzucając na góry pomarańczową poświatę. Nad lasem unosiła się mgła. Pięli się powoli podziwiając stojące przed nimi skalne ściany. Przy pierwszym schronisku spokojnie czuwało stado beżowo-białych…camperów, być może natchnione pasącymi się stadami owiec na halach powyżej. Jest wielce prawdopodobne, że właściciele zarówno owiec i camperów czynili to samo w knajpie przy schronisku. Dotarli do południowej części szczytu, gdzie miała nastąpić sesja zdjęciowa gdy nagle.. -„Dlaczego nie świeci się lampka? Dlaczego ta lampka się nie pali!! Dlaczego, dlaczego, dlaczego?!!!” -„No…może trochę się nagrało? Hmm?” -„Nic się nie nagrało. Nie dojechaliśmy jeszcze do najlepszej części, a już nie ma baterii!!” Bartek usiadł na skalnej półce i dyndał nogami nad 30 metrową przepaścią. -„Ale mamy jeszcze zdjęcia, odwróć się” Padło ciche pstryk, a za nim jeszcze cichsze zzzzzzzzzzzz… .Wyświetlacz w aparacie fotograficznym zgasł. -„Mieliśmy zdjęcia...” Ze skalnej półki dobiegło ciche „Aaajć”, a w Górach Fogarskich zapadła bardzo długa cisza. Mgła unosiła się coraz wyżej, a słonce rzucało coraz dłuższe cienie, niebezpiecznie zbliżając się do horyzontu -„Może gdybyśmy wstali jutro bardzo wcześnie, to moglibyśmy tu wrócić z naładowanymi bateriami” Na twarzy Bartka pojawił się pierwszy od 20 minut cień uśmiechu. Kiedy zjeżdżali północną częścią góry, mgła zakrywała już asfalt i mieli wrażenie jakby zjeżdżali w chmurach. Koła DL-a cięły mleczne powietrze, nie żałowali że widoczność kończyła się na dwóch metrach, wrażenia były niepowtarzalne. -„Jak myślisz ilu ludzi mogłoby powiedzieć, że byli w siódmym niebie, mówiąc to dosłownie?” -„Ja znam dwoje… I jeszcze kierowcę tego samochodu za nami. ” Ostatnie metry 7C przejechali w totalnych ciemnościach Na szczęście od tej strony góry pokoi do wynajęcia było całkiem sporo, więc niedługo później, lekko zziębnięci, leżeli już w łóżku. Przed zaśnięciem Bartek trzy razy sprawdził ładowarki: czy wtyczki są w gniazdkach, czy kable stykają czy święcą się diody i jeszcze raz na wszelki wypadek, tylko w odwrotnej kolejności. Nie byłoby dziwnym gdyby tej nocy śniło im się że latają… 26.08.2010 Tego ranko budzik zadzwonił o niemiłosiernie wczesnej porze, mimo to Bartek wyskoczył z łóżka jak poparzony. Przed wyjściem do łazienki sprawdził czy nie warto byłoby jeszcze podładować baterii J. Wjeżdżali na szczyt przy lekko zachmurzonym niebie, ale za to z doskonałą widocznością…Dopiero teraz mogli zobaczyć ogrom tego, co wczoraj ukrywała mgła. Nie byli pierwsi na podjeździe. Mijali się z innymi ludźmi, dla których 7c była małym marzeniem, dużym wyzwaniem czy po prostu kolejną atrakcją na trasie wycieczki. Mijali Brytyjczyka na rowerze, którego napięte żyły na nogach i rękach świadczyły o wysiłku. Mijali starsze małżeństwo z siwymi już głowami w Peugeocie, który pewnie pamiętał ich podróż poślubną. Mijali też rozbawioną młodzież, która przy dogasającym ognisku tańczyła i śmiała się, chroniąc się przed chłodnym, górskim powietrzem. Bartek napawał się widokiem asfaltowych serpentyn. A Basia… ? A Basia po prostu nie mogła napatrzeć się na miliony otaczających ją owiec Kobiety od zawsze miały diametralnie inne poczucie estetyki… Nie obyło się bez standardowej sesji na winklach. Bez fotek na szosie, przy szosie, obok szosy i na tle szosy oraz jednego galopu z aparatem w kierunku stada wolno pasących się koni. Kiedy słońce osiągnęło maksymalna wysokość na nieboskłonie, ruszyli w kierunku ostatniego punkt na mapie Rumunii. O nie nie…Nie oznacza to ostatniej przygody z Rumunią… ;> |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Bałkany z plecaczkiem 26/7 do 11/8 ALB, MTN ,..... . | Jaca GDA | Umawianie i propozycje wyjazdów | 11 | 15.07.2013 14:36 |
Bałkany next week | Tomekwwa | Umawianie i propozycje wyjazdów | 1 | 07.08.2012 12:13 |
Bałkany... | maryś | Umawianie i propozycje wyjazdów | 3 | 01.08.2012 20:55 |
Relacja - Bałkany - A.D. 2010 | JanuszCh. | Trochę dalej | 8 | 20.03.2011 00:54 |